poniedziałek, 6 lipca 2015


w jednym z eksperymentów klienci delikatesów
mogli próbować sześciu wysokiej jakości dżemów
w drugim próbek było 24 -
w obu przypadkach po spróbowaniu mogli potem kupić dżem
który im smakował z rabatem w wysokości 1 dol. -
kiedy wybór był większy przy stolikach zgromadziło się
o połowę więcej klientów ale w obu przypadkach
próbowali oni mniej więcej tyle samo razy -
kiedy podsumowano wyniki sprzedaży
okazało się że gdy do wyboru było sześć rodzajów dżemu
zakupu dokonało 30 proc. próbujących
gdy oferowano 24 próbki - klienci kupili słoik tylko w 3 proc. przypadków
czterokrotne poszerzenie oferty spowodowało
że dziesięciokrotnie spadł odsetek klientów robiących zakupy
autorzy badania wyciągają wniosek że zbyt duża
liczba opcji zmniejsza atrakcyjność wyboru

obserwatorfinansowy.pl

powstała bowiem sytuacja paradoksalna -
oto z jednej strony państwa faktycznie ponoszą olbrzymie wydatki
związane z rozruchem przedsiębiorczości i budowaniem przełomowych innowacji
finansują badania na bardzo wczesnym etapie i są gotowe
ponosić ryzyko fiaska takiego przedsięwzięcia
- to nic zdrożnego - państwo wypełnia w ten sposób fundamentalną
(przynajmniej od czasów Keynesa) rolę:
kieruje strumień inwestycji w miejsce gdzie te inwestycje
nie miałyby najmniejszych szans trafić -
jest jak ogrodnik który pieczołowicie pielęgnuje poletko
bo bez niego w tym miejscu byłyby tylko chwasty
a prywatni inwestorzy i legendarni inwestorzy wysokiego ryzyka?
owszem oni wchodzą do gry ale później
- i zazwyczaj kierują się na grunt uprzednio przygotowany przez rząd -
często nawet o tym nie wiedząc (...)
wśród polityków ekonomistów i dziennikarzy panuje przekonanie
że państwo to twór nieruchawy i biurokratyczny
który powinien swoje nieudolne łapy trzymać jak najdalej od innowacji
rolą rządu jest przecież dostarczenie podstawowej
infrastruktury i stworzenie dobrego systemu edukacyjnego
a resztę należy zostawić genialnym Jobsom i Zuckerbergom (...)
konsekwencje przyjęcia przez opinię publiczną fałszywej i sprzecznej
z faktami tezy o nieudolnym państwie są bardzo niebezpieczne
- i to z kilku powodów -
w warunkach równoważenia wydatków publicznych
pod topór idzie wiele rządowych programów badawczych
– no bo skoro to nie rząd a genialni prywatni przedsiębiorcy
pod rękę z funduszami venture capital są kołem zamachowym innowacyjności
to po co marnować publiczne pieniądze na jakieś ekstrawagancje? 
- argumentuje opinia publiczna -
a po drugiej stronie mamy dokładnie lustrzane odbicie tego myślenia
biznes tak bardzo przyzwyczaił się do pomocy rządu
który łoży na rozwój innowacji że sam ograniczył wydatki na badania
efektem jest obserwowany w większości krajów rozwiniętych
dramatyczny spadek innowacyjności i stagnacja produktywności

obserwatorfinansowy.pl

"brytyjska gospodarka przed rokiem 1980
miała wiele niesatysfakcjonujących aspektów -
liberalizacja w dużej mierze zmieniła system
ale nie zapewniła wzrostu PKB i produktywności -
zamiast tego zamieniła stare problemy
takie jak niekorzystne relacje przemysłowe
czy relatywnie wysoki poziom inflacji
na nowe problemy takie jak m.in.
wysokie bezrobocie i rosnące nierówności dochodowe"
(...) średni roczny wzrost PKB per capita
spadł z poziomu 2,6 proc. w ciągu trzech dekad przed 1980 rokiem
do poziomu 2,2 proc. w latach do 2007 roku
średni roczni wzrost gospodarczy spadał o 0,2 proc. rocznie
jest mało prawdopodobne aby wzrost produktywności
przekroczył 1,4 proc. w przyszłości
jeśli wzrost PKB per capita będzie na poziomie niższym niż 1,5 proc.
"ekstremalna deindustrializacja doprowadziła Wielką Brytanię
do stałego obniżenia wzrostu produktywności"
Coutts i Gudgin podkreślają że relatywnie polepszenie
wyników Wielkiej Brytanii w latach 80. XX wieku
wynikało z faktu że inne duże gospodarki doświadczały
wtedy spowolnienia - pozwoliło to "schować"
klęskę liberalnych polityk Margaret Thatcher

forsal.pl

w Polsce od początku transformacji systematycznie
rośnie rozwarstwienie społeczno-ekonomiczne -
najlepiej usytuowane 15 proc. Polaków
poprawiło swoją kondycję materialną między 1998 a 2006 r.
- średnio ponaddwukrotnie -
15 proc. najbiedniejszych w 1988 r. – zbiedniało jeszcze o połowę
rozjechały się bieguny ale jednocześnie wzmocnił środek -
w 1992 r. 70 proc. Polaków (...) twierdziło że nie wystarcza
im pieniędzy na zaspokojenie podstawowych potrzeb
w 2011 r. problem ten miało już "tylko" 26 proc. (...)
osoby o najniższych wynikach (IQ) lecz plasujące się
wyżej w strukturze społecznej uzyskały w latach 1988–2003
średni przyrost dochodów na poziomie 760 zł
a tak samo mało inteligentni ale z dołu społecznej
drabiny poprawili swój status jedynie o 67 zł -
osoby o najwyższych wynikach w teście inteligencji Ravena
lecz także ze społecznego dołu zdołały wyrwać
w tym czasie 650 zł a więc i tak mniej niż ci
mniej inteligentni ale lepiej społecznie ustawieni (...)
Polska jest społeczeństwem klasowym
o niewielkiej ruchliwości społecznej
czyli małej szansie na zmianę statusu
transformacja nie zmieniła tej sytuacji
przeciwnie – utrwaliła strukturę społeczną późnego PRL
badania POLPAN wychwytują że kto należał
do nomenklatury PRL miał relatywnie największe szanse
zostać przedsiębiorcą lub menedżerem -
dawnym pracownikom umysłowym czyli inteligencji
przypadł w nowym podziale los menedżerów i ekspertów
robotnicy zostali robotnikami lub bezrobotnymi
bo po drodze wyparowało 5 mln miejsc pracy –
w 1988 r. zatrudnienie miało 18 mln osób
w dramatycznym 2002 r. już tylko 12,8 mln
owe pięć milionów podzieliło się na tych
co zasilili szeregi wczesnych emerytów i rencistów
oraz na tych którzy stworzyli nową kategorię: bezrobotnych

polityka.pl

metoda PKB nie jest w stanie uchwycić wydajnej
pracy pielęgniarek - ogrodników - informatyków
stylistów i ludzi świadczących najrozmaitsze inne usługi
których nie da się dobrze zmierzyć metrem wagą lub stoperem -
wielkości niepoliczone wypadają z rachunku PKB
choć po rozpoznaniu problemu można je po jakimś czasie
oszacować i dodawać w sposób arbitralny
- nietuzinkowo skwitował to Kevin Kelly -
współzałożyciel magazynu Wired
uznał po prostu że pojęcie wydajności rozumianej
jako wielkość czegoś na godzinę - dzień czy rok
jest dobre dla robotów i automatów bo człowiek stworzony
jest do mistrzostwa w marnowaniu czasu - do zabawy
eksperymentu - kreacji i eksploracji

obserwatorfinansowy.pl